Uprzywilejowani bardzo często nie zdają sobie sprawy z sytuacji zdominowanych – na tym właśnie polega ich przywilej, że nie muszą. Ich perspektywa jest tą „normalną”, przyjmowaną domyślnie w społeczeństwie, dlatego często zwyczajnie nie przychodzi im do głowy, że inne też istnieją. Na przykład synek obsługiwany przez troskliwą mamusię, może być przekonany, że prace domowe wykonują się same, a obiad samoczynnie wjeżdża na stół – wystarczy powiedzieć, że się jest głodnym. Natomiast córka, której nie tylko obsługa nie przysługuje, ale też wymaga się od niej, by sama wniosła spory wkład w obsługiwanie męskich członków rodziny, nie będzie miała najmniejszych wątpliwości, że praca ta zajmuje czas, męczy i ogólnie rzecz biorąc mocno utrudnia życie.
3 polubienia
Ostatnio słyszałem fajne wyjaśnienie przywileju: to nie znaczy, że masz w życiu łatwiej, tylko że nie masz w życiu trudniej. I to w sposoby, z których – nie mając trudniej – nie zdajesz sobie sprawy. Czyli np. że możesz iść po ulicy bez ryzyka dostania w gębę bo jesteś blondynem, albo nikt nie zacznie cię szykanować w pracy, bo jesteś niski.
2 polubienia