Spisywali za “krzywe spojrzenie” i nie dali się napić wody - tak działacze Extinction Rebellion relacjonują ubiegłotygodniowy protest udaremniony przez policję. Policja przyznaje, że legitymowała aktywistów i rekwirowała im sprzęt, przy pomocy którego chcieli zablokować ulicę.
W ubiegły piątek grupa aktywistek i aktywistów z organizacji Extinction Rebellion, która próbuje przeciwdziałać skutkom katastrofy ekologicznej, przyjechała do Warszawy zaprotestować pod siedzibami Orlenu i PZU. Zdaniem działaczy ER (skrót od Extinction Rebellion) obie państwowe spółki nie robią nic w kierunku neutralności klimatycznej, a ich kampanie na rzecz ochrony środowiska nazywają „greenwashingiem", czyli „ekościemą", a nawet ostrzej: „ekobójstwem".
Greenwashing Orlenu
– Orlen przyznaje się do 17 mln ton emitowanego dwutlenku węgla. Natomiast w 2017 r. sprzedał 25 mld ton paliwa i zakładając, że była to tylko benzyna, wychodzi 77 mln ton CO2 – tłumaczyli w piątek podczas konferencji prasowej pod siedzibą Orlenu działacze Extinction Rebellion Polska.
W zeszły piątek ich akcję udaremniła policja. Rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak w rozmowie z PAP stwierdził, że wylegitymowano w sumie ponad 40 osób, przy których zostały znalezione rury, kleje, liny, karabińczyki oraz pojemniki z farbą. Funkcjonariusze prowadzili czynności w rejonie pl. Bankowego oraz al. Solidarności i ul. Marszałkowskiej i Długiej. – Zabezpieczono przy nich przedmioty świadczące o możliwym zablokowaniu ulic i obiektów znajdujących się w Śródmieściu, co mogło doprowadzić do zablokowania Warszawy – relacjonował w wywiadzie dla PAP nadkom. Marczak.
Policjanci śmiali się i legitymowali
Działacze ERP dementują, jakoby zamierzali sparaliżować całe miasto. Planowali jedynie pokojową demonstrację przeciwko „ekobójcom". I żalą się na działania policji, które – ich zdaniem – nosiły charakter nękania. Policjanci mieli przez cztery godziny nie odstępować aktywistów na krok, jeździć za nimi metrem i tramwajami, wchodzić do restauracji, spisywać pod byle pretekstem i drwić z legitymowanych osób.
– Dwie osoby z naszej grupy, które wyszły z restauracji, zostały spisane za „krzywy wzrok i dziwne odwracanie się od policji". Wyszłam na zewnątrz zapytać, czy wszystko z nimi w porządku, i zostałam spisana pod pretekstem: „skoro pani już tu jest". Podczas spisywania mnie przez policję dostałam ataku paniki. Poprosiłam, żeby dano mi chwilę na uspokojenie się. Policjant się nie zgodził. Mówił podniesionym tonem i z agresją w głosie, a pozostali funkcjonariusze śmiali się ze mnie. Kiedy poprosiłam, żeby przestali, odpowiedzieli, że śmiech to zdrowie – opowiada nastoletnia Barbara z Wrocławia.
Inny ze świadków tego zdarzenia dodaje, że mimo próśb i tłumaczeń ze strony aktywistów policjanci zachowywali się złośliwie i prześmiewczo, a legitymowanej dziewczynie nie pozwolili wejść do środka, chociaż na zewnątrz panowała niska temperatura. – Nie dali jej się napić wody. I grozili, że jeśli się nie uspokoi, zapakują ją do radiowozu.
Ruch Extinction Rebellion
Extinction Rebellion działa nie tylko w Polsce. Ma globalny charakter (narodził się w Wielkiej Brytanii, funkcjonuje w wielu krajach) i słynie z animowania wymownych happeningów. Aktywiści kładą się i leżą bez ruchu w uczęszczanych miejscach w przestrzeni publicznej (na ulicy, w galeriach handlowych), co ma symbolizować wymieranie gatunku ludzkiego. Wcześniej skutecznie zablokowali już ul. Świętokrzyską i Al. Jerozolimskie.