Po wprowadzeniu parytetu wieku według zasady, że połowa delegatów musi mieć od 15 do 30 lat i po zaproszeniu wodzów rdzennych ludów konferencje klimatyczne nabrały wreszcie rozmachu i znaczenia. COP58 w Berlinie – LVIII Konferencja Stron w sprawie Katastrofy Klimatycznej, dawniej nosząca nieco bardziej optymistyczną nazwę, odbywała się na ostatnim piętrze Wieży Telewizyjnej – rachitycznej budowli na Alexanderplatz jeszcze z czasów NRD – skąd przez okna obracającej się sali dawnej restauracji delegaci mieli panoramiczny widok na kłębiące się burzowe chmury i błyskawice. W samym środku okrągłej sali umieszczono małą scenę, na której cichą medytację kończyła akurat Przewodnicząca Konferencji – dwudziestoczteroletnia Prezydent Chińskiej Republiki 1000 Narodów Li Cze. Otworzyła oczy i rozejrzała się po sali. Za oknem szalał huragan, cichy szmer głosów co chwilę przerywał huk, a niebo rozświetlały zygzaki błyskawic. Budynek, wzmocniony kilka lat wcześniej zewnętrznym żelbetowym szkieletem, przypominającym odnóża gigantycznego architektonicznego owada, lekko drżał targany wiatrem, a woda w szklance, którą Li Cze podnosiła właśnie do ust, wyczuwając aromat limonki, marszczyła się. Niektórzy delegaci z niepokojem zaczynali szeptać o przenosinach do podziemnego schronu, z którego na co dzień korzystała Rada Zjednoczonych Kolektywów Europejskich.
- Zebraliśmy się w tej pięknej wieży, by nie zapomnieć, o czym rozmawiamy. Burze i huragany pochłonęły w zeszłym roku niezliczoną liczbę istnień. Rozmyślając nad problemami adaptacji i pokojowej migracji, będziemy oglądać ten przerażający spektakl za oknami. Dziękuję Pani Kanclerz Theresie za tę inspirującą scenerię.
Kanclerz Theresa Wiedenthal, starsza pani (utrzymywała swój wiek w tajemnicy, choć krążyły plotki, że zbliża się do 90) w dziwacznej starodawnej sukni pomachała w kierunku sceny czarnym kapeluszem. Popijała wino z długiego kieliszka, który napełniał jej co chwila Król Brazylii w imponującym pióropuszu z piór dawno już wymarłych ptaków. Twarz i nagi tors zdobiły mu tradycyjne malunki.
- Kolejna setka skazanych w procesach ekobójczych już wkrótce zakończy studia nad wymieraniem w Instytucie Nauk o Ziemi w Sztokholmie. Mamy wśród nas byłego prezesa Arctic Oil, Pana Waltera Frackmire, któremu oddaję głos.
Przewodnicząca uniosła w górę zaciśniętą pięść w geście Rewolucji, po czym wstała z klęczek i zeszła ze sceny. Po chwili pojawił się na niej łysy jegomość w wielkich okularach i w za ciasnym garniturze.
-
Jak wspominała Przewodnicząca Li, kończę z innymi skazanymi studia nad wymieraniem gatunków zgodnie z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Klimatycznej. Przez ostatnie dwa lata badałem skutki wycieków ropy z platform Arctic Oil na wymieranie organizmów morskich. Wspólnie z moją grupą badawczą sporządziłem raport o stanie populacji 80 gatunków – od alg po foki. Jak zeznałem podczas swojego procesu, Korporacja Arctic Oil systematycznie łamała przepisy środowiskowe, co doprowadziło do katastrofy na platformie Northern Reach 19. Kiedy spółki kapitałowe zostały zdelegalizowane, przekazaliśmy likwidatorom pełną dokumentację geologiczną i techniczną dotyczącą naszych projektów… Przed rewolucją, kiedy byłem jeszcze prezesem Arctic Oil, inwestorzy wywierali na nas presję, żebyśmy za wszelką cenę utrzymywali wysoki poziom wydobycia. Trwał właśnie czwarty kryzys paliwowy. Myśleliśmy, że ratujemy cywilizację…
-
A ile jeszcze zostało fok? - przerwała mu delegatka z Watykanu, młoda, niedawno wybrana Papieżyca Maria II, która cały czas przesuwała paciorki różańca.
-
Foki wąsatej około 200 sztuk. Foki grenlandzkiej około 120 stuk – odpowiedział Frackmire, sięgając do elektronicznych notatek.
Nie było dalszych pytań. Walter Frackmire zszedł ze sceny. Znów rozległ się trzask pioruna i nagły rozbłysk na chwilę oślepił Prezydentkę Chin. Zamknęła oczy, lecz nadal zdawało jej się, że widzi błyskawicę. Za oknami na ciemnym niebie miotały się wiatr, ulewa i elektryczność. Kiedy znów spojrzała na scenę, zobaczyła na niej Kanclerz Theresę, jak sadowi się na obitym pluszem fotelu, który musiał pochodzić jeszcze z czasów, kiedy na Wieży Telewizyjnej w drogiej restauracji turyści jedli krowie mięso, popijając winem – jedno i drugie przywiezione z dwóch różnych krańców świata – i wymieniali się plotkami. Kanclerz zdążyła zamienić wino na długą fajkę, którą zapaliła tradycyjną zapałką, zaciągnęła się głęboko i wypuściła nosem aromatyczny dym.
- Operacje geoinżynieryjne prowadzone w stratosferze przez Instytut Geo-Stabilizacji zaburzyły cyrkulację mas powietrza i prądów oceanicznych na całej półkuli. Pomijając już ten ohydny, białawy kolor dziennego nieba, do którego nigdy się nie przyzwyczaję, ingerując w skład chemiczny stratosfery, Instytut naruszył szereg konwencji międzynarodowych, w tym zapisy Traktatu Ateńskiego o zakazie prób terraformacyjnych. Spowolnienie efektu Wenus na ograniczonym obszarze na kilka lat nie wynagrodzi szkód wywołanych gwałtownym zaburzeniem systemów planetarnych w następstwie rozpylonych bezprawnie aerozoli. Stanowczo potępiam działania Instytutu Geo-Stabilizacji i wzywam delegatów do złożenia wspólnego pozwu do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości Klimatycznej w Buenos Aires, przygotowanego przez Radę Zjednoczonych Kolektywów Europejskich we współpracy z Wysoką Komisją Zjednoczonych Ludów ds. Adaptacji i Przetrwania. Jak oni w ogóle mogli się nazwać Instytutem Geo-Stabilizacji? Wywołali największą destabilizację od czasu Northern Reach 19!
Kanclerz ostatni raz zaciągnęła się dymem i wstała, podnosząc prawą pięść w tym samym rewolucyjnym geście co wcześniej Li Cze. Zebrani przy scenie delegaci odpowiedzieli jej pomrukiem poparcia.
Na scenę weszła teraz Prija Sanchez, Przewodnicząca Ligi Uchodźców. Usiadła na piętach, poprawiając wzorzyste sari. Zaczęła mówić chłodnym, prawie pozbawionym wyrazu głosem:
- Minęło 10 lat, odkąd wyschła Święta Rzeka Ganges. Lodowce w Himalajach zanikają o wiele szybciej niż w worst-case scenario. Ganga była boginią. Zniszczenie rzeki to nie tylko eko- ale i teobójstwo, ale bogowie giną teraz razem ze swoimi wyznawcami. Giną plemiona, wspólnoty, języki. Od kilku miesięcy robię wywiady z uchodźcami, którzy dotarli do jednego z Obozów Ratowniczych Zjednoczonych Ludów. Opowiadają mi o swojej wędrówce, o swoich bliskich, którzy zaginęli w chaosie klimatycznym, o nadziei, że ich odnajdą. Opowiadają o tym, co stracili, o swoim dawnym życiu, o miejscach, których już nie ma. Do oficjalnej chmury danych konferencji dodałam pierwszą część tych wywiadów. Nosi tytuł “Dlaczego tak długo czekaliśmy?”